W niedziele Tata wziął udział w sztafecie maratońskiej w Berlinie. Po raz pierwszy pobiegł dystans 10km. Ale jakoś tak na 5/6 i ostatecznie zajęło mu to 46 minut. Trasa składała się z dwóch pętli wokół płyty lotniska Tempelhof. Na 6600 biegaczy, 1302 sztafety, Tata z chłopakami zajełi 175 lokatę z czasem 3h13m37s. Pogoda była wspaniała jak na bieganie. Tata zmieniał Hannera, który biegł odcinek 5km. W strefie zmian pojawił się kilka sekund za późno. Hanner już się rozglądał. A to już z relacji Taty. Wystartował z dodatkową motywacją. Przez pierwsze 2,5 kilometra pętli wiatr wiał w plecy, a na drugiej połówce troszkę wiało w twarz, ale ta odrobina chłodzenia się akurat przydała. W czasie drugiej pętli, podobnie jak podczas półmaratonu w Szczecinie, wybrał za zająca dziewczynę (rada od Gotfryda) za którą biegł do 8km, i wtedy przyśpieszył, starczyło siły na ostry finisz, wyprzedził sporo osób. Przekroczył metę z przekonaniem że pewnie złamał 45 minut. Fajne uczucie. Pod wieczór kiedy sprawdził wyniki okazało się że gdzieś stracił jedną minutę.
Podróż busem do Szwajcarii – wszystko co warto wiedzieć
1 miesiąc temu