niedziela, 15 listopada 2009

Koniec Sezonu 2009


W niedziele Tata wziął udział w sztafecie maratońskiej w Berlinie. Po raz pierwszy pobiegł dystans 10km. Ale jakoś tak na 5/6 i ostatecznie zajęło mu to 46 minut. Trasa składała się z dwóch pętli wokół płyty lotniska Tempelhof. Na 6600 biegaczy, 1302 sztafety, Tata z chłopakami zajełi 175 lokatę z czasem 3h13m37s. Pogoda była wspaniała jak na bieganie. Tata zmieniał Hannera, który biegł odcinek 5km. W strefie zmian pojawił się kilka sekund za późno. Hanner już się rozglądał. A to już z relacji Taty. Wystartował z dodatkową motywacją. Przez pierwsze 2,5 kilometra pętli wiatr wiał w plecy, a na drugiej połówce troszkę wiało w twarz, ale ta odrobina chłodzenia się akurat przydała. W czasie drugiej pętli, podobnie jak podczas półmaratonu w Szczecinie, wybrał za zająca dziewczynę (rada od Gotfryda) za którą biegł do 8km, i wtedy przyśpieszył, starczyło siły na ostry finisz, wyprzedził sporo osób. Przekroczył metę z przekonaniem że pewnie złamał 45 minut. Fajne uczucie. Pod wieczór kiedy sprawdził wyniki okazało się że gdzieś stracił jedną minutę.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Portret Janka

Jasiu ostrożnie z tymi minami, później może być Ci trudno zapanować nad wyrazem twarzy, posłuchaj Taty, On coś wie na ten temat. Ciekawskich odsyłam do wpisu pt. Kop Chińczyka.

niedziela, 8 listopada 2009

20 lat temu runął mur

W niedziele, poszliśmy z rodzicami zobaczyć jak wygląda mur z kloców, w centrum Berlina. Mur został zbudowany aby uczcić 20 rocznice zburzenia tego prawdziwego muru Berlińskiego. Niemiecki naród i tym razem do czarnej roboty zaprosił Polaka , nie byle kogo bo samego Lecha Wałęsę. Lech jak się zaparł to poszło lawinowo wszystkie 1000 kloców. I po murze. mało brakło a oberwało by sie jeszcze panu operatorowi, za to że sie czai z tyłu. Mało brakło...

Pierwszy krok bokserski


Nie tak dawno, męska część polskiej populacji, przynajmniej ta choć trochę zainteresowana mocnym uderzeniem, uległa podziałowi. Prawdziwa rozterka, Adamek czy Gołota, ten czy ten. Oprócz 20 kilo i 10 lat różnicy, medialnie niewielki wybór. Czy to aż tak ważne który z nich, po walce zawsze musi być ten wygrany i przegrany. A jednak w czasie walki Adamek tłukł ile wlezie. Po kilku dniach doszło do walki Heye z Wałujewem. Heye choc podobnie dynamiczny nie bił tak mocno jak Adamek, a Wałujew jakby w innej skal czasowej, zblizonej do tej Andrzejowej. Adamek wzbudził sympatue, chyba tym że bił z szacunkiem, a Heye to pajac. Ale koledzy bokserzy jakoś mi sie zdryfowało, chciałem jedynie zaprezentować jak Janek pięknie trzyma gardę.

sobota, 7 listopada 2009

Janek na basenie


Jako że Janek ukończył czwarty miesiąc życia, to według mądrej książki nadszedł czas na odświeżenie wiadomości dotyczących pływania. Generalnie, na temat środowiska wodnego. Jako przewodniczka zgłosiła się Mama. Nie przewidziała jednak, że sztuczny zbiornik wodny na którym miały się odbyć zajęcia z grzbietu i crawla jest dosyć głęboki. Dla nie wtajemniczonych, wody jest 1,5m, lub bardziej obrazowo po linie nosa Mamy. Organizatorzy jednak przewidziełi takie sytacje i zopatrzyli opiekunów w klapki na koturnach. Te mamy mialy z 20 centymetrow i lużne paski , więc mama troche sie w nich chwiała w wodzie. Janek zniósł dzielnie tę pierwszą przygode z duzą wodą. Można nawet uznać, że Janek to swego rodzaju wilk morski, śpiący wilk chciałoby sie powiedzieć. Otóż, pod koniec zajęc zasnął w ramionach mamy wciąż bedąc w wodzie. Pani instruktor przyznałą ze to taki pierwszy przypadek. Spać w basenie, dlaczego nie, pompowany fotel, jakis fajny napój z parasolką, bikini - Tata Cię w pełni rozumie synku. Aloha!!!

niedziela, 1 listopada 2009

A wieczorem kąpiel

Zaduszki

W niedzielę , wybraliśmy się na spacer do Parku Wiktorii na Kruezbergu. Byli z nami Eryki, Ester i wujek Rysio. Troszkę za zimno jak na długi spacer, powiedział ktoś , ktoś inny zamruczał kawa...
Pan kelner patrząc na Leti zapytał kto w tym gronie jest blondynem, i obserwując reakcje Eryka prawie się zaniósł swoim chorobliwym śmiechem. Tata widząc komiczność sytuacji (a właściwie słysząc ją) i poważną minę Eryka (świeżo zrobionego na Kojaka), razem z Rysiem z trudem opanowali swój śmiech, a nie potrzebnie trzeba się śmiać. Śmiech to zdrowie!!! Litwo Ojczyzno....
U nie, nie, to już inna niedziela i inna opowieść.


p.s. Janek chyba jako jedyny potrafi obecnie zrozumieć Eryka, choć są w zgoła odmiennej sytuacji. A mianowicie Eryk już był, a Janek dopiero będzie blondynem.